Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

pielówce... tak niech choć kwiatek da pani na drogę.
Zarumieniła się, zawahała, wreszcie z odciąganiem wyjęła bratek z bukiecika i dała w milczeniu. Przyjął z uśmiechem radości, mówiąc:
— Ot, my już brat i siostra po tym kwiatku... tak dobre i to na początek — ucałował jej ładną rękę.
Siadł już do powozika i jeszcze się wychylał, by zobaczyć jasną sukienkę na ganku, obramowanym dzikiem winem.
Gdy zniknął powóz na skręcie, szła w głąb dworu, wzdychając bezwiednie, a pragnąc być samotną, ominęła jadalny pokój i weszła do gabinetu, gdzie był fortepian.