Ta strona została uwierzytelniona.
koju, jak gdyby spodziewała się spotkać z oczyma nią zachwyconemi, a ujrzawszy puste krzesło przed fortepianem, z westchnieniem opuściła pokój.
Cały dwór wydał się jej głuchym, szarym, nudnym; poczuła się osamotnioną i smutną, jak człowiek, który stracił to, co go bawiło, cieszyło i było rozrywką w jednostajnem życiu.
Matka, widząc ją wchodzącą do jadalnego pokoju, sama zajęta sprzątaniem, rzekła nie bez goryczy:
— Mogłabyś mi pomódz, Zosiu, w porządkowaniu; tyle dni zaniedbania przez tych gości...
— Dobrze, mamo — odpowiedziała z wymuszoną uległością.
I poczuła żal do matki, do lu-