Ta strona została uwierzytelniona.
Wtem wszedł do pokoju pan Szyszkowski uśmiechnięty, mówiąc:
— Ot, dobrze ja trafił: jedzenie na stole jest, napitki ja przywiózł... nu, i humor jest, bo panna Zofia się śmieje... to i dobrze, co?
— A to niespodzianka! — zawołała pani Bielska — skądże tak nagle?
— Nu, z nieba ja nie spadł, przyjechał z Warszawy... ot dokuczyło w mieście — mówił, całując rękę gospodyni.
— Nie spodziewaliśmy się pana — mówiła panna Zofia, podając białą rękę na powitanie.
— Toż ja mówił, że jak się nie zmogę, przyjadę wcześniej; nu, i nie zmógł się, cóż robić?