Ta strona została uwierzytelniona.
— Może się dowiedzieć, bo ty za hulaszczo żyjesz...
— To i co? głowy mi nie urwie.
— Ileż jest jeszcze w banku?
— Dwa tysiące pięćset.
— Bój się Boga, było przecież pięć tysięcy — zawołała przerażona.
— No było, było i więcej, i poszło...
— Ale gdzie? ale jak?
— Ot przyjechał mój towarzysz z Moskwy, no i potrzebował na umor, toż człowieka należy poratować, co? On nieznajomy w Warszawie, to ja mu pożyczył tysiąc.
— Kiedyż odda?
— Przyśle z Moskwy.
— A gdzież pięćset?
— Rozeszło się, to tu, to tam...