Ta strona została uwierzytelniona.
ujadając, w podskokach nadbiegł wielki żółtawy pies i głośnem naszczekiwaniem dawał znać o obcych. Przez otwarte okno wyjrzała twarz kobieca i natychmiast znikła.
Dwaj przyjezdni weszli do obszernego przedpokoju, i zaledwie zrzucili wierzchnie okrywki, otwarły się drzwi na lewo, i stanęła w nich niemłoda już kobieta, w ciemnej sukni, z wyrazem zakłopotania na pomarszczonej twarzy, mierząca badawczo przybyłych.
— Zapewne z panią Bielską mamy zaszczyt mówić — zaczął szpakowaty blondyn z ukłonem głębokim, a na jej potwierdzające skinienie mówił: — Z nieboszczykiem mężem znaliśmy się do-