Ta strona została uwierzytelniona.
— Może masz i słuszność... Pójdę do Zosi — rzekła na odchodnem.
Nachmurzył się pan Szyszkowski i szepnął dość głośno za odchodzącą:
— Ot i zapłata za moje dobre serce! — a po chwili dodał: — Wierczak, tak ty zmęczony, chodź, napij się wódki, a ty — zwrócił się do lokaja — zanieś kołyskę do pani.
— Jaśnie panie — mówił ekonom, stojąc pokornie we drzwiach w pokoju jadalnym — dziś, gdym jechał przez miasteczko, napierał się Judka, abym go podwiózł do Popielówki...
— Judka? a ten czego?
— Mówił, że ma interes do jasnego pana... ale nie wziąłem go,