Strona:Artur Gruszecki - Nowy obywatel.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

wyjdzie osiemnaście do dwudziestu robotnic.
— Hm... a po ile dziennie?
— To zależy; będę się starał, jaśnie panie, najtaniej.
— Ileż?
— Obrobienie stu pięćdziesięciu morgów będzie kosztowało do tysiąca rubli.
— Ho, ho, ho, tak dużo!?
— To niedrogo, jaśnie panie... tu, chwała Bogu, jest dosyć rąk roboczych... sto razy gorzej na Ukrainie, a jednak tam są wielkie dochody z majątków.
— Ciężko...
— Ośmielam się też przypomnieć jasnemu panu termin jarmarku w Łowiczu; tam można tanio kupić dobre woły.
— Kiedyż to?