Ta strona została uwierzytelniona.
— Za trzy dni.
Po chwili milczenia rzekł pan Szyszkowski:
— Każ mi, Wierczak, przygotować konie i wózek żółty; pojadę do miasteczka.
Ekonom skłonił się uniżenie i wyszedł spełnić rozkaz.
Po jego wyjściu obliczał właściciel potrzebne mu fundusze, szepcąc półgłosem:
— Tysiąc rubli robocizna... Woły?... hm... z jakie tysiąc pięćset... no, a wydatki domowe i inne... z pięćset rubli... razem trzy tysiące!
Sposępniał, zawahał się nad zrobieniem długu, mrucząc:
— Zje mnie to gospodarstwo...
Wkrótce błysnęła jednak przed nim nadzieja bogatych urodza-