Ta strona została uwierzytelniona.
— Nie zechce, jaśnie panie... bydło staniało... nawet sześćdziesięciu nie da.
Namyślał się chwilę; wreszcie, machnąwszy ręką, rzekł:
— Iii, jeden czort... niech da pięćdziesiąt, bo przy twojem gospodarstwie jeszcze pozdychają... Mamy pięć wołów, co?
— Meldowałem w zeszłym tygodniu jasnemu panu, że jedna sztuka padła...
— Ot, pasy drzeć z ciebie, psie nasienie!
— Nie moja wina... krew napadła...
— Zawołaj żyda!... Ruszaj!...
Po chwili otworzyły się cicho drzwi z dalszych pokojów, i stanęła w nich pani Zofia, pobladła, z sińcami pod oczyma, w sta-