Ta strona została uwierzytelniona.
nu Warszawa? — spytała panna Zofia dźwięcznym głosem.
— Podobać się, podobała, ładne europejskie miasto, a jakże, no i warszawianki szyk, a wszystko ludzie grzeczni, o! bardzo grzeczni, tylko...
— Cóż takiego?
Namyślał się krótką chwilę:
— Ot, prawdę powiedziawszy, u nich grunt to blaga i pozłótka, nic szczerego... jeden i drugi taki słodki, taki dobry, tak myślisz sobie: ot druh, ot przyjaciel... a przyjdzie co do czego — nic, tylko dym zostanie.
— Za ostro pan sądzi — broniła gospodyni.
— Ja też mówię, że naród grzeczny, uprzejmy, ale trudno roze-