Ta strona została uwierzytelniona.
nę za włókę naznacza pani dobrodziejka?
— Co ci, panie Ziębowski, tak śpieszno? Poczekajże, oglądniemy wszystko, zbadamy... będzie czas. Główna rzecz, czy pani zgodzi się na sprzedaż, czy nie?
Po krótkiem milczeniu odpowiedziała:
— W zasadzie jestem gotowa, zależy jednak od warunków.
— To i dobrze; pogadamy i o cenie, pani coś opuści, ja coś dodam, i będzie zgoda. Toż my nie żydzi, aby się targować po całych dniach.
Weszła panna Zofia ze służącą, niosącą na tacy butelkę wina, zbliżyła się do kredensu i wyjęła dwa kieliszki.
— O! jak mi Bóg miły, na to