Ta strona została uwierzytelniona.
— Stało się zadość życzeniu pani: już on jedzie.
Udała, że nie rozumie.
Przy kolacyi spytała gospodyni:
— Pan urodzony tam, w Cesarstwie?
— Ja tutejszy, z gubernii Warszawskiej, i mój ojciec takoż.
— To pan wrócił do swoich?
— Iii, nie. Tu nikomu ja ni brat, ni swat... wyjechał ot malutkiem dzieckiem, miał ja dwa lata...
— Szyszkowscy?... — przypominała sobie pani Bielska — a jakim herbem pan się pieczętuje?
— Ja? Korab.
— Znałam panią Szyszkowską, z domu... Ziółecką... miała majątek w Rawskiem, czy to krewna?
— Tak mówią, pani, że my tu-