Ta strona została uwierzytelniona.
Niebywale wczesną porą
Po ulicach ćma się pęta,
Aż ze złości djabli biorą
Krakowskiego prezydenta.
Pan Lichocki, głowa miasta,
Nie wie po co i dlaczego,
Na Krakowie gwar tak wzrasta
I na rynek tłumy biegą.
Czy bunt wybuchł, czy się pali?
Nikt mu o tem nie powiedział,
A on za to od Moskali
Na odwachu będzie siedział.
Nogą tupie, śliną parska,
Coś przeczuwa wielce złego,—
Cierpi duma dygnitarska
Prezydenta Lichockiego.