Strona:Artur Oppman-Śpiewy historyczne.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

I tak wiążą się w jedno: wczorajszych bitw echa
I piosnka, co się z skrzypiec płaczących uśmiecha,
I organ z klasztorowi sąsiedniej świątyni,
I żałosna historja Franceski z Rimini.

Lecz, jakby chcąc przypomnieć o losie żołnierza,
Czasem trąbka przed świtem na alarm uderza,
Biją bębny, z muzyką oddział mija bramy,
Utarczka i zwycięstwo. Śpiewając, wracamy,
A kiedy przy apelu bratnią łzę wyciśnie:
„Poległ na polu chwały...“ to się łza rozpryśnie,
Głupia łza! bo czyż można piękniej dni dokonać,
Jak, walcząc dla ojczyzny, za ojczyznę skonać.

I tak życie nam biegło od chwili do chwili,
Aż nadszedł uroczysty dzień świętej Wigilji,
Na rozkaz wodza żołnierz, jak baba, się krząta,
Oporządza koszary od kąta do kąta,
Czyści, myje, zamiata, a kucharze nasi
Gubią łby od roboty; każdy coś pitrasi,