Strona:Artur Oppman-Śpiewy historyczne.djvu/054

Ta strona została uwierzytelniona.

I takeśmy siedzieli, zagłębieni w sobie,
Chmurni, nie jak na uczcie, lecz, jakby na grobie.

Nagle tętent się rozległ i turkot karocy:
Podbiegliśmy do okien: wśród gwiaździstej nocy,
Otoczony ułańską, co najtęższą wiarą,
Dąbrowski ze swym sztabem przyjechał z Pesaro;
Radość wstąpiła w serca; tłum do drzwi się rzucił,
Na schody; ku wodzowi każdy wzrok obrócił,
A on szedł z licem jasnem, dziwnie uśmiechnionem,
Z Rymkiewiczem, z Kosińskim, z Konopką, z Tremonem...

Żołnierz stanął na baczność i wiernie spozierał,
Gdy wielbiony przez wszystkich witał nas jenerał
On życzył świąt wesołych, każdego pozdrawiał,
Potem umilkł, jakby się nad czemś zastanawiał,