Ta strona została uwierzytelniona.
Słońce jeszcze nie wzeszło. Jak krwawe iskierki
Mknął skroś mgły błysk wystrzałów. Ten i ów z manierki
Pociągnął łyk gorzałki, albo szedł dokoła
Bukłak[1] z winem hiszpańskiem, czarnem, gdyby smoła
I cierpkiem; tego trunku pies nie pozazdrości!
Nas i konie chłód ranny przenikał do kości...
Wszystkie drogi na góry zalała piechota;
Gościńcem szły armaty, lśniące jak ze złota,
A za niemi, w dwu światach zwycięstwami dumne,
Kawalerje gwardyjskie, ściśnięte w kolumnę.
Z konnicą był sam cesarz. Z orderową wstęgą
Pod swą szarą kapotą, na białym „Marengo“,[2]
Stał i patrzył spokojnie: snać pozycję badał,
Bo co moment lunetę do oczu przykładał.