Ta strona została uwierzytelniona.
A tamci z Belwederu lecą. Ni to ptaka
Skrzydła czarne, opończa wieje Nabielaka,[1]
Jak wtór żywy swej mściwej bojowej piosence
Biegnie Goszczyński[2] z krwawym karabinem w ręce;
Już most! już widzą: trupy na stosach listowia,
Skrawe światła kagańców... kłąb ludzkiego mrowia...
Jakieś wielkie westchnienia, lecące na gwiazdy,
Ura! Niech żyje Polska! Salwa! galop jazdy: Kirasjery!...
Tam — obacz! Podchorążych maszeruje szkoła...
Wysocki z szablą nagą u kolumny czoła;
Tak broń podniósł ku niebu, kiedy przed momentem
Młode lwięta Ojczyzny zaklął sakramentem