Ta strona została uwierzytelniona.
Mrok pełza po zaułkach, jak potworne macki,
Z mroku wątła się postać wynurza: Mochnacki![1]
Wątła, ale piorunna tą godziną cudu,
Ciskający gromami Jowisz![2] trybun[3] ludu!
Krzyknął: „Polska! i bramy, jak Sezam, rozpękły,
Krzyknął: „Do broni!“ serca, jako dzwon, oddźwiękły,
Sypie się tłum roboczy z suteryn, z poddaszy,
Wołają: „Karabinów dajcie nam! pałaszy!“
W krwawych światłach pochodni wichrzą się, jak fale,
Ślusarze, krawcy, szewcy, stolarze, kowale.
Prosty lud, z tych, co wznoszą i co burzą trony,
Zapałem nieprzytomny, ofiarą szalony,
Pamiętny Kołłątaja, Kościuszki, Racławic,
Z dłońmi czarnemi, z okiem w płomieniach błyskawic,