Strona:Artur Oppman-Śpiewy historyczne.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

Nieraz do izby Mruczków, skrywając oblicze,
Wsuwały się postaci dziwnie tajemnicze;
Jakby chcieli być tylko im samym widomi,
Ludzie młodzi i starsi, często nieznajomi;
Poznawali się wzrokiem i szeptem z którego
Wiedział majster z kim mówi i zwał go: kolego;
Gadali długo, długo, głowa obok głowy,
Zapatrzeni w papierka znak: „Rząd Narodowy“.

Rząd Narodowy! W Polsce każdy o nim wiedział,
Lecz nikt się nie domyślał: zkąd działał? gdzie siedział?
Godłem jego widomem był świstek maleńki,
Który jakby relikwja szedł z ręki do ręki;
Klucząc tajnie, żandarmskich myląc ślady tropów,
Nadlatywał do szlachty, do mieszczan, do chłopów,
I nigdy żadna władza w żadnym świata ruchu
Takiego, jak ów świstek, nie miała posłuchu...