Strona:Artur Oppman-O Jasiu dręczycielu.pdf/3

Ta strona została uwierzytelniona.

Raz kocinę złapał małą,
Jak biedactwo to miauczało!
Jak błagało go daremnie:
„Miau! puść, Jasiu! nie męcz że mnie!
A ten brzydki Jaś niecnota
Z dużych schodów zrzucił kota!
I cóż kotek mu zawinił,
Że kaleką go uczynił?

Krzyczy, wrzeszczy! hu! ha! ha! ha!
Swym biczykiem ciągle macha;
To też płacze mama jego,
Że ma synka tak psotnego.

Raz pies wodę pił u studni:
Już Jaś pędzi, że aż dudni.
Trzask! uderza i ucieka.
A wtem gniewnie pies zaszczeka.

— Przecież ci nie wlazłem w drogę?
I urwisa cap! za nogę.
Oj! aj! boli!... krew się leje,
Janek krzyczy, prawie mdleje.
Spuchła noga do wieczora,
Więc posłano po doktora.

Przyszedł doktór, opatruje:
A tu rana szczypie, kłuje,
Tydzień było bólu, krzyku,
Tydzień Jaś był na kleiku;
A obiadek wyśmienity
Jadł za niego Bryś obity.