Strona:Artur Oppman - Baśń o córce rybaka i królewnie Bałtyku.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

Skały strome i wysokie,
Jakieś stawy, czy jeziora,
Które w blasku księżycowym
Tak się świecą, jak ze srebra.
O brzeg łódka uderzyła.
Zorza szybko wyskakuje,
Łódkę sznurem przywiązała
Do nadbrzeżnej starej wierzby.
I czem prędzej w drogę rusza,
Bo myślała dobra córka:
— Pewnie tatuś tu zawinął
I na ptactwo łowy czyni.
Idzie dziewczę puszczą ciemną,
W której niema żadnej drogi,
Przez gęstwinę się przedziera,
Aby dalej, aby dalej.
Sowy huczą, nocne ptactwo,
Jak złe duchy, lamentuje.
W lesie ciemno i ponuro,
Bo nie widać gwiazd przez liście.
Wtem woddali światło błyska,
Płomyk żółty i czerwony,
Jakby mała latarenka,
Jakby oko gorejące.