Strona:Artur Oppman - Baśń o córce rybaka i królewnie Bałtyku.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

Minął dzionek, nadszedł wieczór,
Gwiazd haftami wysrebrzony,
I dwurożny jasny księżyc
Wywędrował na błękity.
Noc uciekła, wstało słońce,
A rybaka jeszcze niema!
I powtórnie noc spłynęła —
Nie powraca łódź rybacka.
Więc strapiona opóźnieniem
Matka z córką posmutniały,
Gorzko płaczą, wyrzekają,
Że rybaka dotąd niema.
Co się mogło z nim przytrafić?
Toć nie było wcale burzy,
Coby łódkę zatopiła:
Morze gładkie i spokojne.
Znikąd żadnej o nim wieści,
Znikąd rady i otuchy,
Same sobie zostawione
Dwie sieroty we łzach siedzą,
Aż do matki rzeknie Zorza:
— Droga matko, próżno czekać!
Ojciec widać nie powróci,
Snać spotkała go przygoda.