Strona:Artur Oppman - Pieśni o sławie.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

Trzech setek armat ryczy kanonada,
Zda się pod trupem ziemia się rozpęknie, —
O, dziecko polskie! za twojego dziada,
Który tam zginął, niech twe serce klęknie!
O, dziecko polskie! święć się krwi szkarłatem
I wołaj: Wolność! i bij w kratę lochów! —
Bo jeśli Bóg jest nad tym podłym światem,
Toś ty zbawione przez Wolę i Grochów!

W dymy się fabryk stary Grochów wsnuwa,
O dawnych dziejach ni widu, ni słychu,
Tylko nad polem anioł grobów czuwa,
I zrywa kwiaty i gada po cichu.
A kędy stąpnie, tam się jęk rozlega,
Jakby westchnienie rannego człowieka, —
A to wołają żołnierze z noclega:
«Czyli noc jeszcze? Czy zorza — daleka?»

Śpijcie, żołnierze, wołający zorzy
Z nieznanych mogił, z piachów, z trzęsawiska,
Dzisiaj nad nami Sąd się czyni Boży,
I łańcuch pęka, i Jutrzenka blizka!
Szkatułka babki otwiera się stara,
Gdzie leżą dawne skrwawione wspominki —
I będzie teraz łez przeszłości para:
Krzyż Zmartwychwstania — i krzyżyk z Olszynki!

A to już wszystko snem jest i legendą...