Wyrwał się z frontu koń rozhukany,
A na nim jeździec, jak wichru bóg:
Lećcie, ułany! lećcie, ułany!
Do ziemi proga! za ziemi próg!
Tyle nam szczęścia, co w tym rozpędzie,
Co w tem szalonem tętnieniu krwi!
A na tych polach grób jutro będzie!
A w grobie: życie dla przyszłych dni!
Mknie tryumfalnie marsz staroświecki
W świat ten sam niby, a nie ten sam...
Okiem z marmuru patrzy Skrzynecki,
I piękna dama wygląda z ram...
Otwórzcie okno: może już świta?
Może od zorzy pali się dal?...
I spazmem łkania za gardło chwyta
Taki okropny, gryzący żal!
Od pobojowisk grają armaty,
Marsza ostatnie akordy mrą,
Żółtych rabatów ścielą się kwiaty,
Młodą, gorącą zalane krwią!
Wylata dusza za snem w pogoni,
Za snem! za szczęściem! O, marszu! dzwoń!...
I warczą bębny, i trąbka dzwoni,
I słuchacz rwie się: «Za broń! na koń»!.