Strona:Artur Oppman - Pieśni o sławie.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

A tam daleko, na śnieżystym stepie,
Widnieją krwawe, nie zatarte ślady,
Kruk czarnem skrzydłem nad trupami trzepie,
I Anhellego duch się snuje blady...
Słychać z kopalni grzmot ciężkiego młota,
A w kącie siedzi... gdybyż śmierć!.. tęsknota!...

Tęsknota! Boże! takim strasznym dzwonem
Bije ten wyraz o wygnańcze łono!
Za wszystkiem drogiem, za wszystkiem straconem,
Za chatą własną, za matką, za żoną,
Za kwiatkiem w polu, za niebem, za listkiem,
Za psem domowym! za wszystkiem! za wszystkiem!

O, gdyby leżeć na polanie leśnéj
Z głowicą szabli potrzaskanej w ręce
I czuć, jak ziemią idzie powiew wcześny,
Jak wiosna idzie, czekana w piosence,
Jak przez mogiły idzie, i jak one
Drżą, szczęścia pełne, i z martwych zbudzone!

Ale tam echo wiosny nie dolata,
Tej naszej wiosny, ubranej w pierwiosnki,
I tylko sercom śni się polska chata,
I łan zbożowy, i znajome piosnki,
I krzyż z Chrystusa miłościwem licem,
Co jest tej ziemi stróżem i dziedzicem.