mimo swoich sprzeczności bardziej jednolity i uchwytny,[1] niż inni, a mimo to tak się go nadużywa, tak, nieprawnie nieraz, nim szafuje! Miłość! pojedynek! Ha no, trzeba to przeczytać. I czyta się: częściej słowa, niż myśli. Pamięć dostarcza wielu pięknych frazesów, płytkość pojmowania wydrąża w nich brzydką pustkę, a ludzie mydlą sobie nimi potem oczy. Pesymistyczne patrzenie na zdolność pojmowania ogółu ludzi jest, niestety aż nazbyt, uzasadnione.
Bo w ten sposób nie wolno poznawać obcych myśli: tak się ich zupełnie nie poznaje.
Lecz z drugiej strony jest rzeczą pewną, że przyswajanie (a więc robienie swojemi) wyników myślenia innych polega zawsze na przesunięciu ich ku sobie, t. zn. podkładaniu pod nie siebie samego. Jest to nie tylko psychologicznie uzasadnione, ale psychologicznie konieczne. Na tem polega zrozumienie. Tylko własnymi aktami świadomości można uchwycić te wyniki i ich przesłanki, zaś te akty same są określone wszystkiemi poprzedniemi wewnętrznemi przeżyciami i doświadczeniami danego osobnika, indywidualnością i kierunkiem jego myślenia. Dowodu dostarczają np. wszyscy krytycy. Czem bardziej swoją jest percepująca indywidualność, tem większe przesunięcie przy przyswajaniu sobie przedmiotów percepowania, a jeżeli dodamy do tego jeszcze opuszczanie lub zaniedbywanie tego, co nie wchodzi w kierunek myślenia danego osobnika, lub jest mu nawet prze-
- ↑ Zob. ustęp 1., gdzie Schopenhauer sam charakteryzuje swoją filozofię pod tym względem. Niektórzy krytycy odmówili mu prawa do porównywania jej z Tebami, wykazując sprzeczności, które te proste drogi skrzywiają. O czem będzie jeszcze mowa we wstępie.