w samowiedzy od zewnętrznego, i że rozpatrywałem każde z nich oddzielnie. [462] Dopiero dzięki temu stało się możliwem wykrycie źródła owego złudzenia, które tak nieodparcie działa na większość ludzi. Po drugie w tem, że wziąłem wolę pod uwagę w związku z całą resztą przyrody, czego nikt przedemną nie uczynił. Dopiero dzięki temu mogłem opracować przedmiot z taką dokładnością, z taką metodycznością i całkowitością poznania, do jakiej jest zdolny.
139) A teraz jeszcze kilka słów o niektórych autorach, którzy pisali po Kancie, których jednakowoż nie uważam za moich poprzedników.
140) Schelling[1] podał w swoich „Badaniach dotyczących ludzkiej wolności,“ str. 465—471 objaśniającą parafrazę[2] tej wysoce ważnej teoryi Kanta, która się zajmuje intelegibilnym i empirycznym charakterem, a którą właśnie pochwaliłem. Parafraza ta, dzięki swojej żywej barwności, może się niejednemu przydać, by mu uprzystępnić rzecz lepiej, niż przedstawienie Kanta, wyczerpujące, ale suche. Tymczasem nie wolno mi jej pominąć, nie stanąwszy w obronie prawdy i Kanta, i nie zganiwszy Schellinga za to, że nie powiada tutaj wyraźnie, iż to, co wykłada, jest własnością Kanta, pod względem treści. Wszak wyprowadza tu jedną z najważniejszych i najbardziej podziwienia godnych teoryi Kanta, ba, według mojego zdania, najgłębszą z nich wszystkich, a mimo to wyraża się raczej tak, że największa część czytelników, mianowicie ta, która sobie nie przypomina dokładnie treści obszernych i trudnych dzieł wielkiego męża, musi sądzić, iż czyta tam własne myśli Schellinga. Wybieram tylko jeden dokument z wielu, by wykazać, jak bardzo skutek odpowiedział tu zamiarom. Jeszcze dziś powiada p. Erdmann, młody profesor filozofii w Hali, w swojej książce z r. 1837, zatytułowanej: „Ciało i dusza,“ str. 101: „i chociaż nawet Leibnitz, podobnie, jak Schelling w swojej rozprawie o wolności, przyjmuje, że dusza sama się powoduje niezależnie