tafizycznym. Spinoza tak, jak Kartezyusz przyjmuje początkowo dwie substancye: jedną myślącą, która ma być podmiotem, a drugą rozciągłą, która ma być przedmiotem poznania. Później przezwycięża ten dualizm w ten sposób, że uważa obie za jedną i jedyną substancyę, widzianą z dwóch stron.[1] Nasze przedstawienia przedmiotów, a te przedmioty — to jedno i to samo, ale brane raz jako substancya rozciągła, raz jako myśląca. Zaś tą jedyną substancyą jest dla Spinozy Bóg. Bóg działa zgodnie ze swoją naturą, jej prawa są prawami przyrody, a Bóg sam przyrodą w sobie (Deus sive natura), objawia się więc w przyrodzie, którą rządzi według praw powszechnych. Niema w przyrodzie przypadku, a mówimy o nim tylko wówczas, gdy nie znamy prawdziwej przyczyny. Stąd złudzenie, że nasza wola jest wolną. Jak wiemy Spinoza jest deterministą.[1]
Ale wszystkie te systemy należy uważać tylko za próby rozwiązania naszego zagadnienia, za dowody, jak ono jest trudne. Kartezyusz obudził wątpienie w rzeczywistość świata zewnętrznego: wierzy w nią wprawdzie, ale na podstawie przyjęcia istnienia i rzeczywistości Boga-Stwórcy. Ani on, ani jego następcy opierając się wciąż na Bogu, nie umieli jednak znaleźć drogi, którąby mogli się byli zbliżyć do rozwiązania zagadnienia. Malebranche i Leibniz uniemożliwili związek przyczynowy między substancyą myślącą, a rozciągłą. Spinoza przywraca wprawdzie temu związkowi istnienie i możliwość, ale błędnie przeprowadza granicę między światem podmiotowym, a przedmiotowym. Gdyż rozciągłość nie jest przeciwstawieniem przedstawienia, lecz jest w niem zawarta. Przedmiotem przedstawienia może być tylko to, co rozciągłe. Ale czy poza przedstawieniem coś rozciągłego i w ogóle istnieje, — na to Spinoza nie umie dać odpowiedzi. Odpowiedź tę daje dopiero Kant. Takim, mniej więcej, jest krytyczny pogląd Schopenhauera na swoich poprzedników.