starczy, że on jest. Ale to, że wyrok chce z tego ukuć broń przeciwko mnie, świadczy o jego zakłopotaniu: widać, że chwytał się wszystkiego, byle tylko coś przytoczyć przeciw mojej pracy. Zresztą owo metafizyczne rozważanie musiało, z natury rzeczy, stanowić zakończenie rozprawy. Bo gdybym je był dał na początku, byłbym musiał wyprowadzić z niego zasadę etyki syntetycznie, a byłoby to możliwe tylko w tym wypadku, gdyby Akademia była objawiła życzenie, z której to z owych wielu a tak różnorodnych metafizyk pragnie, by wyprowadzono etyczną zasadę ale prawda takiej zasady byłaby wówczas zupełnie zawisłą od odnośnej metafizyki, przyjętej w założeniu, a więc pozostałaby problematyczną. Tak więc istota pytania wytworzyła konieczność analitycznego uzasadnienia ostatecznej zasady moralności, t. zn. uzasadnienia, zaczerpniętego z rzeczywistości bez przyjmowania jakiejkolwiek metafizyki. Właśnie dlatego, że w nowszych czasach uznano powszechnie tę drogę za jedynie pewną, starał się Kant[1] — a przed nim także już angielscy moraliści — o ustalenie zasady etyki w drodze analitycznej, niezawiśle od wszelkich metafizycznych założeń. Ponowne zboczenie z tej drogi byłoby oczywistem cofnięciem się. Gdyby Akademia była, mimo to, żądała tego, to powinna była [357.] przynajmniej powiedzieć to jak najwyraźniej. Tymczasem w pytaniu niema nawet wzmianki o tem.
10) Ponieważ zresztą Duńska Akademia pokryła wspaniałomyślnem milczeniem zasadniczą wadę mojej pracy, będę się miał na baczności, by jej nie zdradzić. Obawiam się tylko, że nam to nic nie pomoże, gdyż przeczuwam, że wścibski czytelnik mimo to wytropi fatalne miejsce. W każdym razie mogłoby go wprowadzić w błąd to, że owa zasadnicza wada obciąża, co najmniej w tym samym stopniu, moją norweską rozprawę. Zapewne Królewskiej Norweskiej Akademii nie zdołało to odwieźć od nagrodzenia mojej pracy. Ale też należeć do tej Akademji jest zaszczytem, którego wartość z każdym dniem wyraźniej poznaję
- ↑ Nie znając Platona i Kanta nie można ze stanowiska filozoficznego należycie i dokładnie zrozumieć Schopenhauera, gdyż cała jego teorya poznania wychodzi z Kanta i opiera się na nim, zaś cała nauka o ideach na Platonie. Lecz z drugiej strony jest rzeczą niemożliwą określić Kanta w jednym przypisku, dlatego też odsyłam czytelnika do mojego wstępu (ustęp 1), gdzie się starałem pokrótce wyłożyć stosunek Schopenhauera do Kanta w ogólności: W przypiekach zaś uzupełniam tylko odnośnie do poszczególnych punktów niniejszej rozprawy to, co tam powiedziałem. To samo odnosi się też do innych filozofów, o których jest mowa w tej książce. Ich biografie i dokładne streszczenie ich poglądów w ogóle znajdzie przecież czytelnik w każdym podręczniku historyi filozofii. Mnie zaś szło tylko o ich stosunek do Schopenhauera, w szczególności zaś do zagadnienia wolności woli.