i całkowiciej oceniam. Gdyż jako Akademia nie pragnie ona innych korzyści, niż prawdy, światła, popierania ludzkiego rozumu i ludzkiej wiedzy. Akademia nie jest sądem nad przekonaniami. Ale to pewne, że każda, zanim postawi pytanie konkursowe, tak szczytne, poważne i pełne wątpliwości, jak oba niniejsze, powinna się wprzód sama ze sobą rozprawić i rozstrzygnąć, czy też rzeczywiście jest gotową przyznać się jawnie do prawdy, jakkolwiek by ta prawda brzmiała, (gdyż tego nie może naprzód wiedzieć). Bo potem, gdy na poważne pytanie nadeszła poważna odpowiedż, już nie czas je wycofywać. A gdy kamiennego gościa już raz zaproszono, gdy już wszedł, to nawet Don Juan jest zanadto „gentlemanem,“[1] by się wyprzec zaproszenia go. Ta wątpliwość jest bez wątpienia powodem, dla którego akademje Europy z reguły bardzo się wystrzegają stawiania pytań tego rodzaju. I rzeczywiście, oba niniejsze są pierwszemi, których, o ile sobie przypominam, dożyłem, z tego powodu właśnie, „pour la rareté du fait,“[2] podjąłem się odpowiedzi na nie. Bo, choć oddawna przyszedłem do przekonania, że biorę filozofię zbyt poważnie, bym mógł był zostać jej profesorem; to przecież nie myślałem, żeby ten sam błąd mógł mi stanąć na przeszkodzie także wobec Akademii.
11) Drugi zarzut Królewskiej Duńskiej Akademii brzmi „Scriptor neque ipsa disserendi forma nobis satisfecit.“[3] [358.] Tego zarzutu nie mam czem odeprzeć. jest on podmiotowym sądem Królewskiej Duńskiej Akademii.[4] W celu wyjaśnienia go wydaję moją pracę i dołączam do niej ten wyrok, by przypadkiem nie zaginął, a został zachowany dla potomności
εστ’ αν υδωρ τε ρεη, και δενδρεα μακρα τεθηλη,
ηελιος τ’ανιων φαινη, λαμπρη τε σεληνη,