po wszystkie czasy jest i pozostaje, niezniszczalna i niepowstała, że więc jej ilości nie można ani powiększyć, ani zmniejszyć, — to jest wiadomością „a priori,“ tak niezachwianą i pewną, jak jakakolwiek matematyczna. Jest dla nas bezwarunkowo niemożliwą rzeczą, choćby tylko przedstawić sobie powstawanie i przemijanie materyi: bo forma naszego rozumu na to nie pozwala. Przeczyć temu oświadczając, że to błąd, znaczy więc: wyrzec się wprost wszelkiego rozumu — I to po trzecie. — Mamy nawet zupełne prawo przypisać materyi orzeczenie „bezwzględna,“ bo ono wyraża, że jej istnienie leży całkowicie poza obrębem przyczynowości i nie wchodzi w nieskończony łańcuch przyczyn i skutków, który odnosi się tylko do jej przypadłości,[1] stanów i form, łącząc je ze sobą. Prawo przyczynowości, wraz ze swojem powstawaniem i przemijaniem, obejmuje tylko te ostatnie, t. zn. zmiany zachodzące [365.] w materyi, a nie materyę samą. Ba! materya daje owemu orzeczeniu „bezwzględna“ jedyne świadectwo, na mocy którego jest dopuszczalne i zyskuje realność; bez niego byłoby orzeczeniem, dla którego nie można znaleźć podmiotu, a więc pojęciem wyssanem z palca, którego nic nie może zrealizować, — byłoby tylko dobrze nadmuchanym balonikiem filozofów-humorystów. W powyższem wyrażeniu tego Hegla mimochodem wyłazi bardzo naiwnie szydło z worka: oto dowiadujemy się, do jakiej to filozofii starych bab i prządek ten tak szczytny, hyper-transcendentny, akrobatyczny i bezdennie głęboki filozof jest w istocie w swojem sercu dziecinnie przywiązany i jakich to zasad nigdy nie poddawał zakwestjonowaniu, gdyż mu to nawet przez myśl nie przeszło.
21) A więc „summus philosophus“ Duńskiej Akademii uczy wyraźnie: że ciała mogą się stawać cięższemi bez pomnażania swojej masy, i że wypadek ten zachodzi szczególnie przy zmagnetyzowanym pręcie żelaznym; podobnie, że ciążenie sprzeciwia się prawu bezwładności, w końcu także, że materya jest
- ↑ W oryginale jest „Accidenzien.“