Strona:Artykuł o Zofii Rogoszównie, Bluszcz (1924) R57 nr21-24.pdf/22

Ta strona została uwierzytelniona.

ale dni najsilniejszego napięcia ducha w cierpieniu”.
Mimo choroby i przygnębienia przerabia „Jędrusia” i piszę „Haluśkę”. „Nikt nie przypuści, czytając ją, ile wysiłku myślowego mię kosztowało ujęcie tej małej duszyczki i stworzenie z niej czegoś więcej, niż nakręconej kluczykiem autora leleczki. Do „Haluśki napisałam aż 60 szkiców”. Wyrobienie poczucia artystycznego i metody pracy dokonało się w pewnym stopniu pod wpływem obcowania bliskiego z wyrobioną już naówczas artystycznie Bronisławą Ostrowską.
Jednakże i z nią przyszło się pożegnać. Na lato 1909 r. wysyłają Rogoszównę z Arcachon do Bagnères — de Bigorre. Tu znów w samotności ogarnie ją tęsknota i ma na pocieszenie jedyne stworzenie, które stale towarzyszyło jej we Francji, małego czarnego szpica „Tintinsię”. „Dawniej mówiłam — „na psa urok” — odkąd mam Tintinsię boję się wypowiedzieć te słowa”. W kilka jednak tygodni pisze: „Krzywa moja dola zabrała mi nawet psiątko miłe”.
W tym czasie „Kurjer Lwowski” rozpoczyna druk „Haluśki”. Daje to jasne chwile autorce — które ujmuje z charakterystycznej dla niej strony: „Ludzie czytając ją, będą mieli chwilę dobrą. To wszystko czego pragnę”. A w rozpaczliwych nastrojach wzmożonej choroby: „Ta myśl, że jeszcze w życiu mogę być Wam pomocną, zatrzymała mnie”.