Strona:Artykuł o Zofii Rogoszównie, Bluszcz (1924) R57 nr21-24.pdf/3

Ta strona została uwierzytelniona.

Kornym szmerem, listeczki drżą szare:
„Boże usłysz prośbę matki starej,

tyle życia podaruj mi jeszcze,
aż dzieciątko me wzrokiem upieszczę”...

I ramiona wyciąga z daleka,
i w gaj patrzy, i marzy i czeka.

— — — — — — — — — — —
— — — — — — — — — — —


W gaj wpatrzona, stara matka siwa
w córce młodość powtórną przeżywa.

Codzień lecą z słonecznej doliny
jakieś szepty, zwierzenia, nowiny.

„W mych gałązkach gniazdeczko ptak wije,
cudny motyl z baź moich, miód pije!

Tak tu ślicznie, nad modrą tą rzeką,
jeno żal mi, żeś Ty tak daleko!

Tak bym chciała, mateńko rodzona,
do Twojego przytulić się łona,

bo mi tęskno, bo żyć mi jest trudno,
niby dobrze, a tak czegóś nudno...

Czy tak zawsze? — mateńko siwiutka?”
— Zawsze... zawsze... córeczko malutka.

A w dniu drugim, leci motyl złoty:
„Król wierzb muszkę dziś przystał w zaloty.