Strona:Artykuł o Zofii Rogoszównie, Bluszcz (1924) R57 nr21-24.pdf/30

Ta strona została uwierzytelniona.

karzy przemaga się i decyduje na nową rozrywkę. Wyjeżdża do Portorose w Istrji, ale już po 2-ch tygodniach powraca do kraju. „Ogarnął mnie stan tak okropnego niepokoju, że po przemęczeniu dwutygodniowem — wracam”.
Jesień i zimę 1912 r. spędza w Krakowie i opracowuje „Wesoły ludek” dla dzieci od 5 — 6 lat. Budzi się w Niej twórczość, ale warunki ma ciężkie. „Pomysłów mam moc i to najróżniejszych. Niestety jednak bardzo mi ciężko cokolwiek napisać. I zdrowie i krętanina domowa i niemożność pisania inaczej, jak „jednym tchem” t. j. dniem i nocą, jeśli jestem w dobrem usposobieniu”.
A oto, jak określa źródło tego niespożytego humoru, który bije z jej utworów: „Każdy (z ludzi poznanych) ma jakieś spaczenie, wykrzywienie, które chyba w Polsce jest najczęstszym objawem. Nie umiem inaczej określić tego, jak tem, że każdy jest na inny sposób wykoszlawiony duchowo, — stąd to rozgoryczenie. A że natura moja nie znosi takiej atmosfery, więc zapewne przez kontrast w utworach, o których myślę, jest zawsze dużo światła i swobodnego dziecinnego śmiechu”.

(c. d. n.)I. M.