Strona:Artykuł o Zofii Rogoszównie, Bluszcz (1924) R57 nr21-24.pdf/5

Ta strona została uwierzytelniona.

Na urwisku coś łka, coś się zrywa,
łzami szczęścia płacze wierzba siwa.

Nisko dołem, płyną rzeczne fale,
niosąc jakieś wspomnienia, czy żale.

— — — — — — — — — — —
— — — — — — — — — — —

Lato! lato! dni skwaru, dni suszy,
kora pęka, rozpada się, kruszy,

a korzeni oszalałe wargi
w rozpalone wpijają się piargi.

Wolny, wolno, dzień za dniem upływa
na urwisku kona wierzba siwa...

A w dolinie gaj młody, nadrzeczny
tętni pieśnią miłości odwiecznej.

Postroiły się drzewa i kwiaty
w najświetniejsze, najwonniejsze szaty,

wpatrzone w głąb swego odbicia,
ślą w zaświaty pochwalny hymn życia.

Z pośród drzewin, jak złota kolumna,
strzela postać młodzieńcza i dumna.

To król gaju do piersi swej tuli
główkę srebrną kochanki zazuli.

W szczęście dzieci, niby w cud najrzadszy
matka patrzy i patrzy i patrzy, —

I nie pomnąc, że żar w nią się wwierca
grozą śmierci, dosięgając serca,

ku niebiosom westchnie, cicha, blada...
Czy się modli?, czy z gwiazdami gada?