ście, że wyzdrowiał; byleby mu się teraz nie zachciało prosić mnie, abym mu pozwolił poznać Boga chrześcijan.“
W dniach następujących po odzyskaniu zdrowia Arumugama przychodził misyonarz na usilne prośby radży do pałacu, błogosławił chłopca i gawędził z nim. Opowiadał mu o Europie, leżącej daleko na zachód, gdzie ludzie jeżdżą na przechadzkę końmi, nie wołami jak w Indyach, a w zimie chodzą po zmarzłej wodzie. Radża cieszył się z ciekawości chłopca, a nawet sam się chętnie przysłuchiwał opowiadaniom i opisom kapłana cudzoziemca. Nigdy go jednak nie pozostawiał sam na sam z Arumugamem. Obawiał się bowiem, ażeby misyonarz chłopcu nie przypomniał, o co ma ojca prosić. Jego myśl była taka: „Jeśli biały Bramin jest mężem Bożym, toć Bóg wysłucha modlitwy jego, a moje dziecko spowoduje do prośby, która wyjdzie i jemu i mnie dobre.“
Gdy pewnego dnia misyonarz znowu się obszerniej rozwiódł o osobliwościach Europy, a chłopiec jego opowiadania słuchał z natężoną uwagą i jaśniejącemi oczyma, radża