się ze śmiechem między nimi i zawarł ze wszystkimi znajomość. Po chwili wsiadł radża na słonia, widocznie zadowolony z tego, co widział, i wrócił do swego pałacu.
Gdy wieczorem Arumugam, znużony grą, przez O. Franciszka zaprowadzony został do swej izdebki, zawołał wesoło: „Ojcze Franciszku, ach, jak szczęśliwy jestem! Ale...“ w tem nagle zadumał się.
„Cóż ci się stało? Powiedz mi! Cóż ci dolega i co cię niepokoi?“ odrzekł misyonarz.
„Czyż to prawda,“ pytał Arumugam, „że chcesz mnie uczynić chrześcijaninem i czcicielem krzyża?“
„Któż ci to powiedział?“ zapytał ze zdziwieniem O. Franciszek.
„Ojciec mnie napominał, abym się nie dał nakłonić do przyjęcia twej wiary,“ od — powiedział dobrodusznie Arumugam.
„Synku,“ rzekł łagodnie ksiądz, „twój ujciec cię dlatego tu oddał, abyś wyszedł na uczciwego człowieka i czegoś się tu na — uczył. Reszta się znajdzie.“
„To samo mówił mi ojciec,“ zauważył Arumugam.
Pobłogosławiwszy chłopca przed udaniem się na spoczynek, pożegnał go O. Franciszek, poszedł do kaplicy, uklęknął przed Przenajświętszm Sakramentem i długo się modlił: „O Jezu, Zbawicielu mój, Panie
Strona:Arumugam książę indyjski.djvu/28
Ta strona została przepisana.