ręce; po za nim wznosił się przedsionek oparty na kolumnach i kopuła wspaniałej świątyni.
Gdy Arumugam oglądał ten mały wyrób artysty, otworzyły się drzwi i wszedł O. Franciszek. Arumugam poskoczył ku niemu i przywitał go temi słowy: "Dzień dobry!" Poczem zapytał go: "Ojcze, na co ta woda w muszelce, i co znaczy ten obraz?"
„Synu," rzekł misyonarz, "w tej skorupce jest święcona woda, którą cię pokropiłem, gdy byłeś chorym. Używamy jej codziennie, aby się ustrzedz od zasadzek węża."
Skoro chłopiec usłyszał te słowa, zdjął kropielnicę ze ściany i tak szybko wodę wypił, że O. Franciszek nie mógł się wstrzymać od śmiechu.
„Czemuż się śmiejesz?" zapytał zdziwiony Arumugam.
„Dla tego," odpowiedział kaplan, "ponieważ tej wody w ten sposób nie używamy; kropimy się nią i to wystarcza."
„Ale któż jest ten człowiek ze słoniowej kości?" pytal dalej Arumugam.
„Wyjaśni ci to," rzeki misyonarz, "twój nowy kolega Piesio, gdyż on ci tę kropielnicę podarował; on cię też oprowadzi po domu, pokaże i objaśni ci wszystko."
„Czy to ten dziki Pietrek," zapytał Arumugam, "którego powszechnie tak nazywają chłopcy?"
Strona:Arumugam książę indyjski.djvu/30
Ta strona została przepisana.