szych braci, to uczyniliście mnie,“ odrzekł mistrz muzyki.
Arumugam spuścił wzrok i mocno się zadumał. Wtem przywlokła się biedna staruszka i błagała go na miłość Pana Jezusa o jałmużnę. Arumugam dał jej parę groszy, a staruszka rzekła: „Bóg zapłać. Niech cię Pan Bóg błogosławi i wszystkie drogi twoje.“ Usłyszawszy te słowa, rzekł Arumugam do Winfrieda: „Idę z tobą, bo odebrałem błogosławieństwo na drogę.“
„W milczeniu szli obaj na przedmieście. Muzyk stanął przed nędzną, na pół zapadłą lepianką i rzekł: „Tu mieszka największy nędzarz, jakiego dotąd poznałem.“
Arumugam wstąpił szybko w progi chaty i ujrzał woziwodę szkólnego i jego syna. Ale i ci poznali swego dobroczyńcę, a woziwoda zdumiony zawołał:
„Jak to? Syn radży raczy odwiedzić mnie biedaka? Niechaj Bóg ci odpłaci szlachetny uczynek, zacny książę!“
„Paniczku,“ zawołała chora żona woziwody, leżąca na słomiance, „czy ty jesteś synem radży? Czyś został chrześcijaninem?“
„Nie poczciwa kobiecino,“ odparł zarumieniony Arumugam, „jeszcze nie jestem chrześcijaninem, ale pragnę nim zostać.“ Młodzieniec pocieszył biedaków i zachęcał ich do ufności w Bogu, rozmawiał łagodnie
Strona:Arumugam książę indyjski.djvu/43
Ta strona została przepisana.