nim potajemnie widzieć. Ukryłem się w poblizkiem krzaku i patrzałem na furtkę klasztorną. Po dwóch godzinach wyszedł Knagor w towarzystwie starego Bramina, wsiadł na słonia i odjechał. Ucieszyłem się mocno, gdyż z jego strony nie potrzebowałem się odtąd niczego obawiać. Obszedłem wkoło cały gmach i otaczające go mury, aby się przekonać, czy nie ma jakiego tajnego wejścia, ale nie znalazłem."
„Do tylnej części ogrodu przytykał jednak lasek palmowy. Wspiąłem się na jedno z najwyższych drzew, skąd miałem widok na cały ogród. Nie zawiodły mnie oczekiwania moje. Nie minęło pół godziny, gdy się młody książę pokazał z sędziwym przełożonym klasztoru na jednej z ścieżek ogrodowych. Już go pozbawiono szat książęcych i przyodziano w długą białą branińską sutanę. Gdy przechodzili w odległości może 20 kroków około mego posterunku, patrzałem na nich z naprężoną uwagą. Stary Bramin rozmawiał z radżputem łagodnie, ale nie dosłyszałem co do niego mówił. Arumugam kroczył obok niego w posępnem milczeniu i ze spuszczoną głową. Po niejakim czasie przełożony wrócił do kasztom i zostawił radżputa samego. Zacekałem cierpliwie, póki się książę do mnie zbliżył, potem zawołałem głośno i wyraźnie:
Strona:Arumugam książę indyjski.djvu/56
Ta strona została przepisana.