„Tryczynapalli, Tryczynapalli!“
Gdy radżputa uszu doszła nazwa rodzinnego miasta, zadrgnął, obrócił się i spojrzał w tę stronę, gdzie ja siedziałem ukryty. Jeszcze raz krzyknąłem: „Tryczynapalli, Tryczynapalli!“
Wtedy spiesznym krokiem i w tak wielkiem rozdraźnieniu przybiegł, że zdjęła mnie obawa, aby mnie i siebie nie zdradził, gdyby go miano na oku. Gdy stanął tak blisko, iż mnie mógł dosłyszeć, przemówiłem do niego o wiele ciszej:
„Radzpucie Arumugamie, zaklinali cię, przechadzaj się powoli; jestem Tomaszem, synem roznosiciela wody.“
Wtedy załamał ręce i rzekł pół z płaczem, pół ze śmiechem:
„Tomaszu, poczciwa duszo, skąd się tu wziąłeś?
Wysłał mnie na zwiady pan Winfried,“ odpowiedziałem, „pobiegłem w ślad za tobą, drogi dobroczyńco, aby się dowiedzieć, gdzie cię radża umieści.“
„Dziękuję ci,“ zawołał Arumugam chodząc po ścieżce.
„Radżpucie,“ mówiłem, „jeśli chcesz uciekać, pomyślę, jakby ci dopomódz do ucieczki. “
Ale biedak potrząsnął smutnie głową i z westchnieniem szepnął: „Nie, nie, ucie-
Strona:Arumugam książę indyjski.djvu/57
Ta strona została skorygowana.