To było tarczą jego niewinności. Natomiast inne mu groziło niebezpieczeństwo. Widząc bowiem, jaki wpływ wywiera na innych, i przychodząc do przekonania, o ile przewyższa rówienników wiadomościami, bystrością rozumu i siłą charakteru, wpadał czasem na myśl, czyby chrześcijanom i pogańskim uczestnikom zabaw nie był pożyteczniejszym, gdyby przyjęcie chrztu jeszcze na kilka lat odłożył, póki nie otrzyma wyższej posady w zarządzie kraju i nie pozyska większej wziętości u ziomków i namiestnika angielskiego. Mając to na myśli, pisał raz do O. Franciszka i przedłożył mu tę sprawę do rozstrzygnienia; ale ojciec Franciszek nie odpisywał, gdyż radża był zniszczył list syna. Tak więc wahał się młodzieniec, nie wiedząc co czynić. Codzień się wprawdzie jeszcze modlił, ale zarazem coraz większe znajdował upodobanie w zabawach i marzeniach, jakie mu nasuwała jego duma. O. Franciszek i inni jego przyjaciele mieli o niego coraz większą obawę, a gdy pewnego dnia na pięknym biegunie w orszaku myśliwych przejeżdżał koło kolegium, rzekł O. Franciszek do Winfrieda:
„Nasz przyjaciel przebywa teraz cięższą próbę, aniżeli pomiędzy Braminami na wyspie Ceylon.“
Strona:Arumugam książę indyjski.djvu/72
Ta strona została przepisana.