Ale jak? Czy mam się zwierzyć ojcu? Nie, ani myśleć o tem, aby on na to zezwolił. Nic mi przeto nie pozostaje, jak ucieczka.“ — To rzekłszy, ukląkł Arumugam i błagał Boga o siłę wykonania swego zamiaru i napisał pospiesznie pożegnalny list do ojca.
Gdy dnieć poczęło, wszyscy goście radży zaczęli się sposobić do polowania na antylopy, które się miało odbyć na poblizkiej równinie za pomocą oswojonych leopardów. Arumugam wybrał najlepszego rumaka i przyłączył się do orszaku myśliwych. W gęstwinie odłączył się od towarzyszy, i ruszył pędem drogą wiodącą do Tryczynapalli. Doznawszy ulgi w sercu, dziękował Bogu za to, że mu pomógł zerwać więzy pętające dotychczas jego duszę. Spostrzeżono jego nieobecność na łowach, pytano, gdzie się podział, a niektórzy z myśliwych nie taili się z obawą, że może napadł i rozszarpał go w zaroślach tygrys. Ponieważ nikt go nie odnalazł, cały orszak wrócił stroskany do domu. Arumugama ojciec dorozumiewał się, co się stało i powziął podejrzenie przeciw przybyłym w dniu poprzednim muzykom, że syna jego ze sobą uprowadzili. Gdy wrócił do sypialni i przeczytał pożegnalny list młodzieńca, wydał okrzyk przestrachu, padł bezsilny na krzesło, zakrył twarz rękoma i wołał z wyrazem boleści na twarzy:
Strona:Arumugam książę indyjski.djvu/77
Ta strona została przepisana.