wężów, całkowicie go zawiodła. Wkrótce przystapił do niego jeden z indyjskich lekarzy, miły starzec z siwuteńką głową i pomacawszy puls chorego) odezwał się do księcia:
„Jeśli książę chcesz ocalić życie syna, przywołaj którego z chrześcijańskich kapłanów. Tym białym duchownym — Żaden wąż zaszkodzić nie może[1], owszem są im posłuszne; już się bowiem kilkakrotnie i u wielu przez lekarzy opuszczonych chorych przekonałem, że posiadają sztukę rzucenia uroku na węża.“
„Jak to,“ odparł zdumiony radża, „nawet wy, czciciele dawnych bóstw naszych, śmiecie mi radzić, abym szukał ratunku u wrogów mej wiary? Czyż Brama mnie za to nie ukarze?”
„Potężny władzco, ” odpowiedział lekarz indyjski, „z pomiędzy wszystkich złych duchów, mających silną władzę i brojących złe na ziemi, jest zapewnie wąż najzawziętszym nieprzyjacielem Bramy i jego wielbicieli. Biali przeto Bramini zachodu, którzy jedyni mają władzę nad wężem, nie mogą być nieprzyjaciołmi Bramy. Jeszcze raz ci przeto
- ↑ Jest upowszechnionem między hindusami mniemanie, że odkąd księża i zakonnicy katoliccy przebywają w Indyach, żaden z nich dotychczas nie został ukąszonym przez jadowitą żmiję.