Próżnom chciał każdą wydzielić z wszechświata,
Aby przedemną stanęła skrzydlata
I w niewzruszone ujęta granice
Wypowiedziała bytu tajemnice.
Każda z nich wiecznie zmienna i ruchliwa
W inną się coraz przeradza i spływa...
I jak Proteusz postać swą odmienia,
Krąg niezmierzony przechodząc istnienia.
Wszystkie bez granic, końca i początku
Biegły się ukryć w tajemniczym wątku,
W drobnych cząsteczek drgającej tkaninie,
Co w nieskończoność faluje i płynie,
I ukazały na dnie istnień głuchem
Materyę, wiecznym ożywioną ruchem.
Więc chcąc za niemi dotrzeć do tej głębi,
Gdzie wir pierwotnych żywiołów się kłębi,
Począłem zwolna ziemskich ciał budowę
Na jej cząsteczki rozbierać składowe,
Które w swem wnętrzu tak jak większe bryły
Całe plejady drobnych światów kryły,
I rozłożone coraz bardziej związki
Na pojedyncze dzielić znów gałązki,
Po za widzenia i czucia granicą,
Jeszcze je dzieląc myśli błyskawicą,
Która wciąż biegła w nieskończoność, dalej,
Aż od eteru odbiła się fali...
Strona:Asnyk Adam - Pisma 03. Wydanie nowe zupełne.djvu/097
Ta strona została uwierzytelniona.