Te, w blasku chwały i kadzideł dymie,
Pojąc się tłumnej rozpusty oddechem,
Zdają się kształty przybierać olbrzymie,
Oddychać chucią i potężnieć grzechem.
Tryumfująco a razem złowrogo
Królowa sromu spogląda z uśmiechem
Na tłum czcicieli, zgiętych pod jej nogą,
I tak ich żądze zmysłowe poduszcza,
Że z pod jej władzy wyrwać się nie mogą.
Tymczasem nowa nadciągnęła tłuszcza...
Jakieś wpół dzikie, barbarzyńskie szczepy,
Które jałowa wyrzuciła puszcza,
A niegościnne odepchnęły stepy,
Wraz z rodzinami, co za sobą wiozą,
Zbrojne w topory, maczugi, oszczepy.
Dotarły tutaj... i przejęte zgrozą
Stoją przed sceną zmysłowych nadużyć,
Przed tą sromotnych bóstw apoteozą.
Czoło ich groźnie zaczyna się chmurzyć,
We wzroku wzgarda przebłyskuje sroga
I krzyk się wznosi: „Chodźmy, bracia, zburzyć
Strona:Asnyk Adam - Pisma 03. Wydanie nowe zupełne.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.