Spokojnie patrzy na obraz ponury;
I ta na grzbiecie jego piękność naga,
Od krwi przelanej kraśniejąc purpury,
Spojrzeniem swojem o litość nie błaga,
Lecz zbrojna w tajnych rozkoszy ponętę
Świeżych uwielbień i czci się domaga.
Próżno szły ku niej zastępy zawzięte,
Co poprzysięgły zwalczyć kult szatana,
I zburzyć owe ołtarze przeklęte.
Na próżno horda, jeszcze krwią pijana,
Wzniosła topory... W ogniu jej spojrzenia
Broń wypuściła... ugięła kolana...
I z napastników w czcicieli się zmienia.
Znowu na miejscach, gdzie krew dymi świeża,
W gorączce złota, w szale upojenia,
Łupy zdzierane z pobitych odmierza,
I dawne orgie swoich ofiar wznawia,
Czcząc nierządnicę i złotego zwierza!
A te wszechwładne bożyszcza bezprawia
Jaśnieją w nowej świetności i chwale,
Wśród tłumu wiernych, co je znów wysławia.
Strona:Asnyk Adam - Pisma 03. Wydanie nowe zupełne.djvu/224
Ta strona została uwierzytelniona.