Tak coraz nowe napływały fale
Ras, szczepów, plemion; coraz świeża warstwa
Z głębin społecznych wznosi się zuchwale
I we krwi ludzkiej chce szukać lekarstwa
Przeciw zarazie, która ludy plami,
I jak rak toczy największe mocarstwa.
A jednak zawsze kolejno ci sami,
Co na występek podnieśli żelazo,
Gdy przed zdradnemi stanęli bożkami,
Które im były wstrętem i odrazą,
Łamali ducha w górę rwące skrzydła
I w kał padali dotknięci zarazą.
*
Widząc, jak wiecznie owa moc przebrzydła
Wzlotom pokoleń gotuje upadek
I wciąga w pokus zastawione sidła,
Chciałem zawołać, przerażony świadek
Tej krwawych zdarzeń wijącej się wstęgi,
Wciąż wracających dziejowych zagadek:
„Mijajcie zdala! te zaklęte kręgi,
„Które, jak wiry przepaścistej toni,
„Niepokonanej przemocą potęgi
Strona:Asnyk Adam - Pisma 03. Wydanie nowe zupełne.djvu/225
Ta strona została uwierzytelniona.