Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/103

Ta strona została przepisana.

serca. Marja-Anna siedziała przy fortepianie i przesuwała palcami po klawiszach, które wydawały dźwięki perłowe, szybkie, głośne czasem, ciche i smutne daleko częściej... Dziwne, zgrzytliwe chwilami dysonanse rozdzierały spokojną ciszę, panującą dokoła. Z dzieł Chopina Marja-Anna wybrała te ustępy, z nokturnów czy kołysanek, które ojcu jej najlepiej się podobały, przerywała je jednak i plątała własnemi improwizacjami, od których powstrzymać się nie mogła... W ciszy wieczornej, której nawet echa uliczne nie przerywały, rozlegały się dźwięki genjalnych utworów mistrza: rozpaczne jęki jego zbolałej duszy, wyrazy je go radości, której końcem nieprzewidziany smutek, a czasem bluźnierstwo, rozdzierające duszę do głębi... O Chopinie! namiętny poeto boleści, ty, którego geniusz cały był z łez utkany — patrjoto, opłakujący kraj swój rodzinny — kochanku, nienawidzący bóstwa swych uniesień chwilowych... Jakaż dusza ludzka, gdy ją cierpienie w swych szponach trzyma, zdolną jest słuchać cię bez wzruszenia, jakaż dusza ludzka nie pojmie rozpacznego krzyku boleści, jakim żegnałeś własne swe bóle serdeczne!
Dwa lekkie uderzenia we drzwi wyrwały młodą dziewczynę z zadumy: oderwała ręce od klawiszów... po chwili drzwi się uchyliły i ukazała się w nich przestraszona twarz Filomeny:
— Panienko!
— O co idzie, moja droga?
— Panienko!... Ktoś przyszedł?
— O tej godzinie?
Marja-Anna drżała. Niepojęte wzruszenie, którego źródła niktby wskazać nie mógł, nie pozwalało jej słowa jednego przemówić. Wzruszenie to było przeczuciem wielkiej radości nieznanej, ale tyle miało w sobie goryczy i lęku jakiegoś, że obawa radość przezwyciężyła i biedna dziewczyna drżała wobec niepewności, czego ma się spodziewać.