Strona:Augustyn Thierry - Spiskowcy.djvu/109

Ta strona została przepisana.

Zmęczony był okropnie. Położył się do łóżka i zgasił lampę. Głowa młodego człowieka spoczęła na poduszkach: zasnął na chwilę... Nagle zerwał się gwałtownie... usiadł na łóżku i patrzył w cienie nocy. Okropna boleść przeszyła mu serce... To «tamta»...jeszcze «ona», zawsze «ona»! Ów obraz z pamięci starty... widmo rozproszone... popiół przytłumiony!... Wszak żadna iskierka nie powinna była w nim się zapalić! A przecież to «ona»... zawsze «ona»!...
Noc była ciemna... Na świecie grudzień jęczał złośliwie, siejąc niepogodę... I znów w nocy rozległ się w pokoju młodego Besnarda śmiech ostry, oczy jego wpiły się w mgławy obraz tej, którą ubóstwiał, a teraz znienawidził, i zawołał:
— O, znajdę cię!... A wówczas... wówczas... Wszak tyś sama powiedziała: «Jeśli kochanka zdradza — zabij ją»!...

VIII.
Pajęczyna.

W parę dni po owym balu w pałacu tuileryjskim, na którym Napoleon okiem znawcy ocenił wysoką wartość księżnej de Carpegna, przez boczną furtkę wpuszczony do pałacu, zbliżał się do gabinetu swego władcy jeden z licznych pająków, których zadaniem było zręczne rozstawianie cieniutkich, niewidzialnych prawie sieci, na piękne, złote muszki. Rozkaz wyraźnie głosił, że miał je chwytać na lep złota, ale pająk złoto wolał umieszczać w zasobnej swej szkatule, a muszki chwytał na urok nazwiska, na wysoki zaszczyt, jaki stanie się ich udziałem, gdy namiętne uściski największego ze śmiertelnych, nieśmiertelnego prawie, piękne ich kształty zaszczycą! Czyż nie zaszczyt to dla kobiety, gdy